czwartek, 10 lipca 2014

Rozdział 3

-Fiołkowa 15 proszę.- Powiedziałam taksówkarzowi i od razu ruszyliśmy. Im dłużej jechaliśmy tym bardziej zaczęłam rozpoznawać okolicę. Kiedy w końcu wjechaliśmy na ulicę na której stał mój dom zaczęłam się bać. Nawet sama nie wiem czego. Ze strachu zasłoniłam oczy.
-No i jesteśmy na miejscu. 10$ się należy.- usłyszałam głos taksówkarza-Wszystko w porządku?- Zapytał z troską. Pewnie zauważył dłonie zasłaniające moje oczy.
-Tak wszystko w porządku. –odparłam -proszę i dziękuję- dałam kierowcy pieniądze i wysiadłam z auta. Mężczyzna również wysiadł i wyciągał z bagażnika moje torby, kiedy ja go ujrzałam. Mój stary dom. Idealnie zachowany. Trawnik równo przycięty, chodnik zamieciony, na werandzie dużo różnych kwiatów i moja stara bujawka teraz wyglądała jakby świeżo pomalowana. Wieczorami siadaliśmy na niej, ja i dziadek on czytał mi bajki a ja zasypiałam wtulona w niego. W oknach dostrzec można było białe zasłony i kwiaty na parapetach. Podeszłam do drzwi i nadusiłam klamkę. Zamknięte i momentalnie przypomniałam sobie że kluczyk dostałam w ostatnim liście. Wsunęłam klucz i przekręciłam.  Drzwi otworzyły się po wejściu poczułam przyjemny chłód i zapach świeżości. Dom znałam na pamięć ale widać było że jest świeżo po remoncie. Nowe meble, pomalowane ściany, skórzane kanapy. Wszystko wyglądało jak z katalogu i pewnie kosztowało fortunę. Poszłam do kuchni na dużym stole leżała koperta. Otworzyłam ją i zaczęłam czytać. Napisane w nim było:
,, Droga Emily!
Mam nadzieję że podróż minęła bez większych problemów. W kopercie zostawiłem ci jeszcze trochę pieniędzy a na stole leży klucz do twojego nowego samochodu żebyś mogła jeździć nim do pracy.. Jeżeli o nią chodzi to od poniedziałku możesz zacząć. Na pewno pamiętasz gdzie jest owa kawiarnia w której masz pracować. Jak już na pewno zauważyłaś zmieniłem wystrój domu mam nadzieję że ci się podoba. W twoim pokoju czeka na ciebie kilka niespodzianek. O nic nie musisz się martwić. Spotkamy się w swoim czasie.
W.
PS. Cieszę się że wróciłaś.’’
                                                                                                                                                                                                         

Nic z tego nie rozumiem. Dlaczego on jest taki tajemniczy? Dlaczego nie możemy się po prostu spotkać? Od bardzo dawna zjada mnie ciekawość kim on jest. ’’Spotkamy się w swoim czasie’’ czyli poznam go. Dowiem się kim jest, ale kiedy?  Odrzuciłam na chwilę myśli o tym i postanowiłam iść do swojego pokoju. Pokój był genialnie urządzony. Na biurku leżał Iphone i karteczka. ‘’W kontaktach masz mój numer jeżeli cokolwiek będzie się działo zadzwoń’’. Włączyłam listę kontaktów i zobaczyłam ‘W’ wiedziałam że to on ale nie miałam odwagi zadzwonić. Na biurku leżał także nowy Laptop. Na wielkim łóżku leżał prezencik. Usiadłam i rozpakowałam. Był to srebrny łańcuszek z małą zawieszką przedstawiającą wilka. Był piękny od razu założyłam go na siebie. Podeszłam do dużej szafy otworzyłam ją i zobaczyłam coś co zaparło dech w piersi. W szafie znajdowało się mnóstwo pięknych ubrań, butów, torebek i różnych dodatków. Zauroczona swoim pokojem postanowiłam zejść do garażu. Weszłam i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Nie znałam się za bardzo na samochodach ale ten wyglądał na bardzo drogi. Czarny Mercedes-Benz . Wsiadłam i od razu poczułam zapach skóry i nowości. Odpaliłam silnik i prawie go nie usłyszałam. Na miejscu kierowcy leżała karteczka ‘’ Prowadź bezpiecznie o paliwo się nie martw :D’’. Siedząc w samochodzie usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi.
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć wszystkim :D Na Początku chciałabym was przeprosić że nie dodawałam przez długo nowych rozdziałów ale była końcówka roku szkolnego musiałam podciągnąć kilka ocen potem wycieczka szkolna naprawdę bardzo przepraszam :)  Teraz zaczęły się wakacje więc życzę wam ich bardzo udanych dużo wyjazdów mega ładnej pogody i wypoczynku. Z przyczyn mojego wyjazdu i braku tam internetu rozdział dodam za 2 tygodnie. Proszę o komentarze czy podobał się rozdział. Jeszcze raz udanych wakacji <3

sobota, 31 maja 2014

Rozdział 2

Zaczęły powracać wszystkie wspomnienia. Wypadek rodziców w którym ja też uczestniczyłam. Dla policji ta sprawa nigdy nie znalazła racjonalnego wytłumaczenia. Cała nasza trójka powinna nie żyć jednak jak to policja ujęła ‘to cud że przeżyłam’. Najprawdopodobniej ktoś wyciągnął mnie z samochodu, jednak nie znaleziono żadnych śladów. Dlatego ta cała sprawa była taka dziwna.
Ucieczka przez las. Zimno, ciemno a do tego ktoś mnie gonił. Ostry ból i pobudka w szpitalu. Dziadek był na mnie bardzo zły. Cudem wyszłam z tego cało, ale już do końca życia będę mieć niemiłą pamiątkę na plecach, a dokładniej bliznę po trzech wielkich pazurach wilka. Policja po moich zeznaniach i sprawdzeniu miejsca nigdy nie znalazła żadnych dowodów na to że był tam opisany przeze mnie mężczyzna z nożem. Dla policji oficjalną wersją było to że szłam lasem i  zaatakował mnie wilk a że byłam wtedy mała moja wyobraźnia zadziałała i zobaczyłam kogoś. Nic wielkiego mam mieć szczęście że przeżyłam. Jednak ja wiem swoje…
Pożar w którym zginął mój dziadek. To najgorsze wspomnienie. Dziadek był tą osobą w mieście którą wszyscy znali i szanowali. Każdy mógł do niego przyjść w potrzebie i zawsze ją otrzymał. Pewnego słonecznego dnia dziadek powiedział że idzie do Państwa Hale i zostanie tam na noc bo mają jakąś ważną sprawę do załatwienia. Ja miałam zostać w domu z naszą sąsiadką. Państwo Hale to wspaniała rodzina. Pan George był zawsze dla mnie bardzo miły, był najlepszym przyjacielem dziadka. John to jego syn, z tego co pamiętam pracował jako lekarz w pobliskiej przychodni. Pani Martha to żona pana Georga zajmowała się domem i wychowywaniem trójki dzieci. Kora, Andy i Derek.  Z Korą często się bawiłyśmy w chowanego. Pewnego razu Kora liczyła a ja się chowałam. Chciałam znaleźć dobrą kryjówkę więc pobiegłam do pewnego pokoju w tym domu który zawsze był zamknięty ale postanowiłam zobaczyć czy tym razem będzie można tam wejść. Nie pomyliłam się drzwi były otwarte. Weszłam rozejrzałam się dookoła. W pokój był rozświetlony przez popołudniowe promienie słońca przy ścianie stało duże łóżko były tu też drugie drzwi pewnie prowadzące do łazienki w rogu wisiał worek treningowy na biurku leżały jakieś stare książki i odpalony laptop. Podeszłam do niego na ekranie włączony był notatnik mimowolnie zaczęłam czytać napisane tam słowa ‘’Dlaczego to ona musiała być w tym lesie nocą? Dlaczego….’’ I drzwi od domniemanej łazienki otworzyły. Stał w nich Derek już z samych oczu można było wyczytać że jest na mnie wściekły. Zaczął krzyczeć i powiedział że jak jeszcze raz wejdę do tego pomieszczenia to skończy się to gorzej. Popłakałam się w wybiegłam z jego pokoju. W domu dziadek tłumaczył go tym że jest on nastolatkiem i że żaden młody człowiek nie lubi jak grzebie ktoś w jego rzeczach. Derek nigdy nie był do mnie dobrze nastawiony zawsze patrzył do mnie spode łba ale od czasu tamtego ‘’incydentu’’ traktował mnie jak powietrze. Dlatego znienawidziłam tam chodzić . Wracając do tamtego dnia dziadek poszedł do nich na noc. Rankiem moje życie legło w gruzach. Dowiedziałam się że dom państwa Hale spłonął a wraz z nim mój dziadek i cała mieszkająca tam rodzina. Długo nie mogłam otrząsnąć się po śmierci dziadka, przeprowadziłam się do cioci  i próbowałam normalnie żyć.
Anonimowe listy… Po przeprowadzce do cioci byłam pewna że już nigdy nie wrócę do Eden. Ciocia nie miała problemów finansowych ale nie miała też tyle pieniędzy aby opłacać mój stary dom a więc tylko czekałyśmy na list z banku że go przejmują. Zamiast listu z banku dostałam anonimowy list. Napisane było tam że dom będzie opłacany i nie mam niczym się martwić. Na początku myślałyśmy że to jakaś sztuczka ale po telefonie do banku przekonałyśmy się że to prawda. Dane osobowe płatnika były zastrzeżone i nikt nie powiedział mi kim jest ta osoba. Listy przychodziły co jakiś czas. Zawarte w nich były informacje o tym że dom nadal jest opłacany dopóki nie wrócę do Eden i nie stanę na nogi. W osiemnaste urodziny dostałam list z życzeniami, biletem do Eden, nie małą kwotą pieniędzy i informacją że jak tylko przyjadę to mogę zacząć pracę w pobliskiej kawiarni. Na początku ciocia sceptycznie podchodziła do pomysłu żebym wróciła sama do domu ale ja już zdecydowałam chcę wrócić i poznać anonimową osobę. Nie mam pojęcia kto to może być.
Lot minął spokojnie bez żadnych komplikacji. Jednakże im bliżej do końca lotu tym bardziej zaczęłam się martwić że nie dam rady. Że nie uda mi się i będę musiała wrócić do cioci. ‘Weź się w garść Emily’- pomyślałam i tak zrobiłam.



------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej :* Podsyłam wam drugi rozdział :D Mam nadzieję że wam się spodoba :) Proszę was komentujcie dawajcie znak że jesteście głosujcie w 'sondzie' ;D Jakbyście mogli polećcie mój blog w swoich a ja polecę wasz:D Niedługo nowy rozdział ale proszę o komentarze to MEGA pomaga w pisaniu bo wiem że ktoś chcę to czyać :D PAPA :*

poniedziałek, 19 maja 2014

Rozdział 1

-Emily wstawaj samolot ci ucieknie- usłyszałam głos cioci wołającej z dołu. Po otworzeniu oczu wiedziałam że ten dzień zmieni moje całe życie. Wracam tam po 8 latach gdzie wydarzył się koszmar, wiedziałam że gdy tam wrócę wspomnienia powrócą, jednak bardzo się cieszyłam. Mieszkanie u cioci było spoko ale chciałam zacząć żyć od nowa na własną rękę. Niedawno skończyłam 18 lat i nie potrzebowałam opiekuna.
Poszłam do łazienki wzięłam prysznic, zrobiłam lekki makijaż i ubrałam się. Zeszłam na dół, ciocia siedziała przy stole i jadła śniadanie. Dołączyłam do niej, będzie mi brakowało jej wyśmienitych naleśników z syropem klonowym.
-E. wiesz że możesz zostać tutaj jak długo chcesz, nie musisz nigdzie wyjeżdżać- oznajmiła ciocia. No nie znowu zaczynamy tą beznadziejną rozmowę…
-Ciociu przecież wiesz że chcę wrócić do mojego rodzinnego miasta i decyzji już nie zmienię.- odparłam.
-Wiem wiem jesteś taka uparta masz to po dziadku- powiedziała ciocia i wtedy poczułam to ukłucie w sercu. Mimo że minęło już 8 lata od śmierci dziadka Benjamina ja i tak co noc płakałam. Kochałam go najbardziej na świecie. Moi rodzice umarli jak byłam jeszcze mała, w wypadku samochodowym, nie miałam rodzeństwa, miałam tylko dziadka.
-Ciociu wiesz że cię kocham ale chcę wrócić do domu.
-A co jeśli te listy to tylko głupi żart i nic nie czeka na ciebie w Eden?!
-Dzwoniłam do banku powiedzieli że przez cały ten czas dom był opłacany przez anonimową osobę i jest moją własnością odkąd ukończyłam 18 lat. Pracę też dostanę tak jak napisał ten ktoś w liście.
-Myślisz że ktoś tak bezinteresownie ci pomagał przez te osiem lat że jak przyjedziesz to nie będzie chciał czegoś w zamian. To że w liście jest anonimowy nie oznacza że jak tylko przyjedziesz nie będzie chciał czegoś od ciebie.
-Dowiem się jak pojadę tam. Koniec tej rozmowy. Czy odwieziesz mnie na lotnisko czy mam sobie zamówić taksówkę?- zapytałam ze złością.
-Och skarbie… Przepraszam, po prostu martwię się o ciebie. Oczywiście że cię podwiozę. Przepraszam.- widziałam w jej oczach że mówi prawdę. Czasami sama zastanawiałam się dlaczego ktoś od razu po moim wyjeździe opłaca mój stary dom przepisuje go na mnie i nie chce nic w zamian. W moje urodziny dostałam kolejny list że w Eden czeka na mnie praca i tylko kiedy wrócę będę mogła zacząć. To było dziwne ale z drugiej strony ciekawe.
-Też przepraszam. Kocham cię ciociu.
-Dobrze jedzmy już bo naprawdę się spóźnisz.
Na lotnisku nie mogło obyć się bez płaczu. Spędziłam tutaj osiem lat mojego życia, bardzo zżyłam się z ciocią. W Portland  nie miałam znajomych. Chodziłam do szkoły ale nie utrzymywałam z nikim bliższego kontaktu. Nie chodziłam na imprezy czasami dostawałam zaproszenia ale zawsze rezygnowałam. Wolny czas wolałam spędzać sama na wzgórzu za domem. Kładłam się na trawie i rozmyślałam o wszystkim po trochu.

Wsiadłam do samolotu i zaczął się lot. Wraz z lotem zaczęły wracać wspomnienia.




------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej wszystkim :* no i mamy pierwszy rozdział :D mam nadzieję że moje opowiadanie wam się spodoba :D jest to moje pierwsze opowiadanie nie tłumaczenie :D proszę o komentarze chociaż zwykłe cześć chciałabym zobaczyć czy ktoś to wgl czyta :* rozdziały będą pojawiać się w miarę regularnie :D

niedziela, 18 maja 2014

Prolog

Biegłam ciemnym lasem, a mogłam posłuchać dziadka tylko tą myśl miałam w głowie ‘’ Emily wyjeżdżam na ryby z panem Halem nie będzie mnie całą noc zostań w domu i nigdzie się nie ruszaj’’. Nie posłuchałam bo kochałam las, a zwłaszcza kiedy była pełnia. Bałam się go ale kochałam tam chodzić bo tylko tam mogłam być sobą. Chociaż tej nocy nie posłuchałam i teraz byłam w wielkich tarapatach. Ktoś a raczej coś bo tak mi się wydawało goniło mnie po lesie. Już nie miałam siły dalej biec, wtem zobaczyłam go stał przede mną mężczyzna wielkiej postury z nożem w ręku, jednak coś nadal biegło za mną. Stanęło i zaczęło warczeć, leżałam jak sparaliżowana. Ciemna postać zaczęła się zbliżać wtedy to coś wyskoczyło zza mojego ciała. Był to wilk. Zaczął szarpać się z mężczyzną, słychać było tylko krzyki, chrapliwe warczenie, trzaski gałęzi i oddalony od nas skowyt wilków. Wtem coś zaczęło ciągnąć mnie za sobą, walka pomiędzy wilkiem a człowiekiem oddalała się, nie mogłam wydusić z siebie krzyku, na plecach poczułam niewyobrażalnie wielki ból i zapadłam w nicość.