sobota, 31 maja 2014

Rozdział 2

Zaczęły powracać wszystkie wspomnienia. Wypadek rodziców w którym ja też uczestniczyłam. Dla policji ta sprawa nigdy nie znalazła racjonalnego wytłumaczenia. Cała nasza trójka powinna nie żyć jednak jak to policja ujęła ‘to cud że przeżyłam’. Najprawdopodobniej ktoś wyciągnął mnie z samochodu, jednak nie znaleziono żadnych śladów. Dlatego ta cała sprawa była taka dziwna.
Ucieczka przez las. Zimno, ciemno a do tego ktoś mnie gonił. Ostry ból i pobudka w szpitalu. Dziadek był na mnie bardzo zły. Cudem wyszłam z tego cało, ale już do końca życia będę mieć niemiłą pamiątkę na plecach, a dokładniej bliznę po trzech wielkich pazurach wilka. Policja po moich zeznaniach i sprawdzeniu miejsca nigdy nie znalazła żadnych dowodów na to że był tam opisany przeze mnie mężczyzna z nożem. Dla policji oficjalną wersją było to że szłam lasem i  zaatakował mnie wilk a że byłam wtedy mała moja wyobraźnia zadziałała i zobaczyłam kogoś. Nic wielkiego mam mieć szczęście że przeżyłam. Jednak ja wiem swoje…
Pożar w którym zginął mój dziadek. To najgorsze wspomnienie. Dziadek był tą osobą w mieście którą wszyscy znali i szanowali. Każdy mógł do niego przyjść w potrzebie i zawsze ją otrzymał. Pewnego słonecznego dnia dziadek powiedział że idzie do Państwa Hale i zostanie tam na noc bo mają jakąś ważną sprawę do załatwienia. Ja miałam zostać w domu z naszą sąsiadką. Państwo Hale to wspaniała rodzina. Pan George był zawsze dla mnie bardzo miły, był najlepszym przyjacielem dziadka. John to jego syn, z tego co pamiętam pracował jako lekarz w pobliskiej przychodni. Pani Martha to żona pana Georga zajmowała się domem i wychowywaniem trójki dzieci. Kora, Andy i Derek.  Z Korą często się bawiłyśmy w chowanego. Pewnego razu Kora liczyła a ja się chowałam. Chciałam znaleźć dobrą kryjówkę więc pobiegłam do pewnego pokoju w tym domu który zawsze był zamknięty ale postanowiłam zobaczyć czy tym razem będzie można tam wejść. Nie pomyliłam się drzwi były otwarte. Weszłam rozejrzałam się dookoła. W pokój był rozświetlony przez popołudniowe promienie słońca przy ścianie stało duże łóżko były tu też drugie drzwi pewnie prowadzące do łazienki w rogu wisiał worek treningowy na biurku leżały jakieś stare książki i odpalony laptop. Podeszłam do niego na ekranie włączony był notatnik mimowolnie zaczęłam czytać napisane tam słowa ‘’Dlaczego to ona musiała być w tym lesie nocą? Dlaczego….’’ I drzwi od domniemanej łazienki otworzyły. Stał w nich Derek już z samych oczu można było wyczytać że jest na mnie wściekły. Zaczął krzyczeć i powiedział że jak jeszcze raz wejdę do tego pomieszczenia to skończy się to gorzej. Popłakałam się w wybiegłam z jego pokoju. W domu dziadek tłumaczył go tym że jest on nastolatkiem i że żaden młody człowiek nie lubi jak grzebie ktoś w jego rzeczach. Derek nigdy nie był do mnie dobrze nastawiony zawsze patrzył do mnie spode łba ale od czasu tamtego ‘’incydentu’’ traktował mnie jak powietrze. Dlatego znienawidziłam tam chodzić . Wracając do tamtego dnia dziadek poszedł do nich na noc. Rankiem moje życie legło w gruzach. Dowiedziałam się że dom państwa Hale spłonął a wraz z nim mój dziadek i cała mieszkająca tam rodzina. Długo nie mogłam otrząsnąć się po śmierci dziadka, przeprowadziłam się do cioci  i próbowałam normalnie żyć.
Anonimowe listy… Po przeprowadzce do cioci byłam pewna że już nigdy nie wrócę do Eden. Ciocia nie miała problemów finansowych ale nie miała też tyle pieniędzy aby opłacać mój stary dom a więc tylko czekałyśmy na list z banku że go przejmują. Zamiast listu z banku dostałam anonimowy list. Napisane było tam że dom będzie opłacany i nie mam niczym się martwić. Na początku myślałyśmy że to jakaś sztuczka ale po telefonie do banku przekonałyśmy się że to prawda. Dane osobowe płatnika były zastrzeżone i nikt nie powiedział mi kim jest ta osoba. Listy przychodziły co jakiś czas. Zawarte w nich były informacje o tym że dom nadal jest opłacany dopóki nie wrócę do Eden i nie stanę na nogi. W osiemnaste urodziny dostałam list z życzeniami, biletem do Eden, nie małą kwotą pieniędzy i informacją że jak tylko przyjadę to mogę zacząć pracę w pobliskiej kawiarni. Na początku ciocia sceptycznie podchodziła do pomysłu żebym wróciła sama do domu ale ja już zdecydowałam chcę wrócić i poznać anonimową osobę. Nie mam pojęcia kto to może być.
Lot minął spokojnie bez żadnych komplikacji. Jednakże im bliżej do końca lotu tym bardziej zaczęłam się martwić że nie dam rady. Że nie uda mi się i będę musiała wrócić do cioci. ‘Weź się w garść Emily’- pomyślałam i tak zrobiłam.



------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej :* Podsyłam wam drugi rozdział :D Mam nadzieję że wam się spodoba :) Proszę was komentujcie dawajcie znak że jesteście głosujcie w 'sondzie' ;D Jakbyście mogli polećcie mój blog w swoich a ja polecę wasz:D Niedługo nowy rozdział ale proszę o komentarze to MEGA pomaga w pisaniu bo wiem że ktoś chcę to czyać :D PAPA :*

2 komentarze:

  1. ciekawy rozdział :)
    zastanawia mnie kim jest ta anonimowa osoba, która opłaca dom i tak pomaga Emily? mam nadzieję, że niedługo się dowiem :P

    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe :) Zastanawia mnie kto opłaca ten dom. No cóż. Czekam na nn i życzę weny :)

    Zapraszam:
    http://too-young-to-die-x.blogspot.com
    http://katie-and-one-direction.blogspot.com
    http://summer-changed-my-life.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń